WĘGRÓW - LIW - SUCHA

Na naszą "wycieczkę zapoznawczą" udało nam się wyruszyć 30 września 2004roku. Był to wyjazd jednodniowy, którego punktem kulminacyjnym było ognisko w Suchej.
Ale zacznijmy od początku. Nasza podróż rozpoczęła się pod szkołą około godziny 8:30. W gruncie rzeczy to długo w autokarze nie pozostaliśmy, bo pan kierowca zatrzymał się przy kościele obok którego jest piękna droga krzyżowa w Budzieszynie. Wtedy mogliśmy pospacerować i się w ciszy pomodlić. Przy kościele zrobiliśmy sobie niewielką sesję fotograficzną, co było niezwykle ekscytującym przeżyciem :] . Następnie ruszyliśmy dalej. Naszym kolejnym przystankiem był kościół w Węgrowie. Tam również urządziliśmy sobie "małą" sesję fotograficzną. Po raz trzeci zatrzymaliśmy się przy zamku w Liwie. Oj, tam to się działo! Mieliśmy lekcję historii, zwiedzaliśmy sale ekspozycyjne wypełnione po brzegi, między innymi różnymi rodzajami broni. A po tym wszystkim urządziliśmy sobie kolejną sesję zdjęciową :] . Naszym ostatnim przystankiem przed powrotem do Siedlec była Sucha. Zwiedziliśmy dworek ze skansenem, a następnie rozpaliliśmy ognisko. Niestety, akurat wtedy zaczął padać deszcz. Ale to nas nie wystraszyło - nadal piekliśmy kiełbaski i chleb. Potem przyszła pora na deser - rozmaite cukierki, ciasteczka i cukier w kostkach. Nie tylko my się najedliśmy - miejscowym koniom bardzo smakowała nasza kiełbasa :] . Już naprawdę ostatnim punktem programu było spotkanie dziewcząt z chłopcami (w końcu 30.09 to Dzień Chłopaka). Okazało się, że są one "skąpymi świniami" i "nie dają nic za darmo", toteż chłopcy mieli za zadanie jakoś je rozbawić. Wybrali dwóch przedstawicieli, którzy opowiedzieli dowcip. Wtedy serca dziewcząt skruszały i postanowiły dać chłopakom prezenty.
Po tym został już tylko powrót do Siedlec.

P.S. SKĄD POWSTAŁO POWIEDZONKO "DLA PRZECIWWAGI"?
Otóż garstka matfiziaków, którym nie chciało się iść do domu poszła do Atola. Po drodze spotkali jeszcze kilku wałęsających się samotnie osobników, którzy dołączyli do zgranej gromady. Zamówili oni herbatę (a dla wyjątków herbatę). Następnie powyjmowali całe swoje, pozostawione z wycieczki jedzenie: paluszki, nie-paluszki, herbatniki, nie-herbatniki, batony, nie-batony oraz picie. Po skonsumowaniu zamówionych potraw, to jest zapiekanek lub herbaty (jeden osobnik miał kawę), zaczęło im się nudzić. Więc co postanowili robić? Pewien człowiek, niejaki pan Klucha, zaczął układać wieże z naszych wycieczkowych prowiantów. Niestety, szybko się one rozpadały, dlatego też do zabawy dołączyła pozostała grupa. Kiedy ktoś widział, że wieża ma się rozpaść, krzyczał: "Nie kładź tam batona! Połóż go tam, dla przeciwwagi!". Oto w jaki sposób powstało słynne matfiziakowe powiedzonko.